Początek nie zaskakuje, film zaczyna się dokładnie tam gdzie skończyło się "Przebudzenie Mocy", a żółte napisy zamiast tradycyjnie stworzyć zarys dziejów z czasów pomiędzy epizodami, tutaj stają się swoistym przypomnieniem końcówki poprzedniego epizodu.
Fabuła
Co można napisać o samej fabule bez spoilerów? Cóż, jest zgrabna i ciekawie opowiada historię przedstawioną w filmie. Dialogi są nieco lepsze niż w "Przebudzeniu Mocy". Ale też nie da się ukryć - scenarzysta często korzystał z ksero, ba nawet powiem, że musiał dostać zniżki na tonery ;) Pewne rzeczy są nawet wzięte (ogólnie ale jednak) z poprzedniej części.Jeśli jednak przymknąć na to oko (Disney tak ma, w każdych Avengersach też najpierw się naparzają między sobą, żeby potem się spiknąć jako zespół) to ogląda się przyjemnie i lepiej niż "Przebudzenie...".
Jest też dużo motywów humorystycznych. Na mój gust aż za dużo, ale jak rozumiem ten film ma też trafiać do młodszego widza. Na całe szczęście nie jest to humor pokroju Jar-Jar Binksa.
Aktorzy
Główna obsada się nie zmieniła w stosunku do "Przebudzenia..." z jednym oczywiście wyjątkiem, ale to wiecie po obejrzeniu poprzedniego epizodu. Z nowych postaci mamy de facto troje: rebeliancką mechanik Rose, panią wiceadmirał i postać graną przez Benicio Del Toro. Widzimy też więcej Snoke'a i to na żywo a nie w postaci hologramu.Te postacie pod względem aktorskim są naprawdę dobrze zagrane.Największa aktorska porażka epizodu 7 to Kylo Ren czyli Adam Driver. W "Ostatnim Jedi" jest lepiej, ale wciąż widać, że to nastolatek, zwłaszcza jego "gniewne" reakcje.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz